Jestem osobą wierzącą, mam żonę i dwójkę dzieci. Przez wiele lat zmagałem się z uzależnieniem od pornografii i masturbacji (blisko 20 lat obydwa uzależnienia). Spotykaliśmy się z Piotrem co tydzień na Skype przez okres kilku/nastu miesięcy. Po wielu próbach by o własnych siłach wyjść z nałogu pornografii dopiero terapia z Piotrem okazała się skuteczna. Sprawiła, że był ktoś kto zna ten problem, wie o narzędziach jak z niego wyjść oraz przed którym mogę się otworzyć, a dodatkowo zapytać cyklicznie jak radziłem sobie w danym tygodniu w kwestii czystości. To okazało się kluczowe. Ukrywanie uzależnienia i samotność okazały się wodą na młyn dla rozwoju nałogu i destrukcji z nim związanej. Wiele pomogły mi też proponowane cytaty z Pisma Świętego, o których mówił Piotr. Zaprzestanie uzależnienia od pornografii wpłynęło korzystnie na relację z żoną, obniżył się poziom rozdrażnienia, poczucia winy. Zauważyłem też mechanizmy rządzące uzależnieniem, że najczęściej wpadałem w nie podczas stresu, napięcia, gdy zostałem przez kogoś skrzywdzony, źle potraktowany. Uzależnienie było fałszywą tabletką przeciwbólową, ponieważ po upadkach czułem się jeszcze gorzej.

Z uzależnieniem od masturbacji nie udało się tak szybko uporać nam jak z pornografię, czasem upadam w tej kwestii zachowań auto seksualnych, lecz porównując to z przeszłością, gdy masturbowałem się kilka razy w tygodniu, czasem codziennie, dziś upadam kilka razy w roku.
Wierzę, że pewnego dnia i z tej kwestii dzięki Bożej łasce będę uwolniony.

Dziękuję Piotrowi za pomoc, podzielenie się swoją wiedzą i zaangażowanie w naszą pracę, dzięki której mogę powiedzieć że jestem wolny od nałogu pornografii od kilku lat.Karol (imię zmienione), uczestnik sesji indywidualnych

Witam bracia! Mam na imię Paweł (imię zmienione). Chciałbym na wstępie wyrazić względem Was wielkie uznanie, że odważyliście się dojść do tego miejsca w którym obecnie jesteście i przeczytać moją opinię na temat współpracy z terapeutą uzależnień Piotrem Kapera. Wraz Piotrem pracuję od ponad roku i w przeciągu tego roku poczyniłem i dalej czynię zmiany które pomagają mi wyjść z mojej choroby. Pracę i kontakt oceniam bardzo pozytywnie. Jest to nieodzowny element mojego procesu zdrowienia. Otóż dlaczego tak piszę? Z Piotrem zaczynałem pracę od samego zera. Muszę docenić wkład jaki on wniósł w moje życie. Ten terapeuta poświęcał masę swojego czasu na nauczenie mnie metod walki, podał mi miecz i tarczę do walki z bestią z moją rządzą. Przed rozpoczęciem terapii moje życie było szare. Miałem 27 lat, 15 lat tkwiłem w czynnym nałogu, robiłem wiele rzeczy bardzo złych o których tu nie napiszę. Byłem sam. Nikt nie wiedział z czym się zmagam i jakie jest to dla mnie trudne. Wiem lepiej jak ktokolwiek co to znaczy tracić męską godność. Z kim nie rozmawiałem na ten temat to każdy mi mówił „… a to w sumie normalne, nie przejmuj się…”. Miałem bardzo duże poczucie wstydu, że jeśli komuś się przyznam zostanę negatywnie oceniony, osądzony, niezrozumiany i przede wszystkim odrzucony. Wraz z Piotrem wydaliśmy wojnę wszystkim moim lękom, każdy jeden był rozpisany, każdy upadek dogłębnie zanalizowany i wyciągnięte zostały z niego wnioski.
Jakiej największej zmiany doświadczyłem? W końcu udało mi się z siebie zrzucić balast kłamstw, smutku, niewiary i niezrozumienia. Czuję, że pierwszy raz w życiu potrafię oddychać i moje życie ma sens 🙂 Udaje mi się je układać a plany życiowe drobnymi kroczkami zaczynają się spełniać. Nauczyłem się przeradzać słowa w czyny i iść odważnie przez życie. Dziękuję Bogu, że postawił przede mną człowieka który potrafił swoim słowem, wiedzą i własnym przykładem zasiać we mnie ziarno nadziei które zaczęło kiełkować. Dziękuję i życzę każdemu czytelnikowi tej opinii zdrowych i trzeźwych 24 godzin, nie zapominaj bracie i siostro, że nie jesteś tak naprawdę sam.Paweł (imię zmienione), uczestnik sesji indywidualnych

Byłem młodym mechanikiem kiedy mój Tata poprosił mnie o pomoc przy naprawie auta. To był duży fiat i pojechaliśmy na jakąś osiedlową rampę, aby popracować przy podwoziu. W pewnym momencie Tata poprosił mnie, abym podał mu klucz 17. Wziąłem do ręki klucz, który wydawał się odpowiedni i podałem go ojcu. Po chwili usłyszałem gniewny głos spod auta: – Co za klucz mi dałeś? To nie 17! Co z Ciebie za mechanik jeśli nawet nie potrafisz rozróżnić kluczy? Do końca naszej naprawy kilkakrotnie powracał potem do tej sytuacji. Chciałem się zapaść pod ziemię.
W ubiegłym roku razem z kilkoma przyjaciółmi brałem udział w Grupie wsparcia. Jedno ze spotkań było poświęcone kłamstwom o nas i zranieniom, jakie temu towarzyszyły. Jako zadanie domowe mieliśmy wypisać 10 najtrudniejszych sytuacji z naszej przeszłości. To było najtrudniejsze z zadań dla mnie. Modliłem się i pisałem. Ku mojemu zdziwieniu na mojej kartce znalazła się też sytuacja, o której myślałem że zapomniałem, a którą opisałem wcześniej.
Po sytuacji z ojcem czułem, że jestem beznadziejny. Co ciekawe wtedy już od kilku lat pracowałem jako ślusarz i mechanik. Ze względu na moją wiedzę i umiejętności pracowałem w wielkich zakładach naprawy taboru w brygadzie “złotych rączek”. Robiliśmy wszystko: instalowałem i naprawiałem zautomatyzowane linie przetokowe, specjalistyczne urządzenia spawalnicze, prototypy maszyn, tokarki, wózki widłowe, dźwignice i suwnice. Każdego dnia coś innego. Najczęściej bez żadnych instrukcji czy DTRki. Ktoś nie umiał zrobić wzywano nas. Jednak po sytuacji z ojcem coś się zmieniło. Przestałem być pewny moich wyborów i działań. Doszło do tego, że przez lata wzywałem różnych “fachowców” do domu lub samochodu tłumacząc innym, że mam dwie lewe ręce. Uwierzyłem w kłamstwo, że nie potrafię naprawiać i wycofywałem się, by znowu nie doznać porażki. Kiedy to zrozumiałem, dotarło do mnie, że żyłem w kłamstwie. To nie było prawdą, że nie umiem naprawiać – prawda było tylko to, że nie potrafiłem po wielkości rozróżnić klucza. Kłamstwo nie wytrzymało konfrontacji z prawdą. Dzięki prawdzie, która zwyciężyła rok temu dzięki Bogu zdążyłem naprawić sporo rzeczy nie tylko zranione serce 🙂Łukasz (imię zmienione), uczestnik grupy terapeutycznej

Smutek, brak działania i celu, brak odpowiedzialności za samego siebie i pornografia: to rzeczy i uczucia, które mi towarzyszyły jeszcze rok temu.
Uczestnictwo w grupie pozwoliło mi dostrzec, że mam wybór i to ja jestem odpowiedzialny za sytuacje w których się znajduję. Mamy przecież wolną wolę.
Do dzisiaj pamiętam hasło, które echem odbija się w mojej głowie do teraz: „mężczyźni planują, chłopcy robią wymówki”. Zacząłem więc planować a dzięki wsparciu grupy otrzymałem realnie działające narzędzia do tego aby stawiać czoła swoim wymówkom i konfrontować się ze swoimi uzależnieniami. Bo mam wybór i Ty też go masz!Krzysztof (imię zmienione), uczestnik grupy terapeutycznej